RAPPORT SUR LE PARADIS
Au paradis la semaine de travail dure trente heures
les salaires sont plus hauts les prix baissent constamment
le travail physique ne fatigue pas (suite à une moins forte gravitation)
fendre du bois c’est comme taper à la machine
l’organisation sociale est durable et le gouvernement sage
vraiment au paradis on est mieux que dans tout autre pays
Au début ça aurait dû être différent —
les cercles lumineux les chœurs et les degrés d’abstraction
mais on n’a pas réussi à séparer tout à fait
le corps de l’âme et elle venait toujours ici
avec une goutte de lard un fil de muscles
il fallait en tirer des conclusions
mélanger le grain d’absolu avec le grain d’argile
encore une exception de la doctrine la dernière exception
seulement Saint Jean l’a prévu : vous ressusciterez avec votre corps
Dieu : très peu peuvent le voir
seulement ceux faits du pur pneumôn
les autres écoutent des communiqués sur les miracles et les déluges
au bout d’un certain temps tout le monde verra Dieu
quand cela arrivera personne ne le sait
Pour l’instant samedi à midi
les sirènes hurlent doucement
et des usines sortent les prolétaires bleu ciel
qui portent gauchement sous leurs bras leurs ailes comme des violons
À LA PORTE DE LA VALLÉE
Après la pluie d’étoiles
dans la prairie de cendres
ils se sont tous rassemblés sous la garde des anges
de la colline sauvée
on peut embrasser d’un seul coup d’œil
toute la meute bêlante à deux pattes
en vérité ils ne sont pas nombreux
même si on compte ceux qui viendront
de chroniques contes de fées vies de saints
mais assez de réflexions déplaçons notre regard
à la gorge de la vallée d’où nous vient un cri
après le sifflement de l’explosion
après le sifflement du silence
ce cri frappe comme une source d’eau vive
c’est comme on nous l’explique
le cri des mères séparées des enfants
puisque comme on l’apprend
nous allons être sauvés individuellement
les anges gardiens sont sans pitié
et il faut dire que c’est un dur boulot
elle demande
— cache-moi dans l’œil
dans la main dans les bras
nous étions toujours ensemble
tu ne peux pas me quitter maintenant
que je suis morte et que j’ai besoin de tendresse
l’ange supérieur
avec un sourire explique le malentendu
une petite vieille porte
le cadavre du canari
(tous les animaux sont morts un peu plus tôt)
il était si gentil – dit-elle en pleurant
il comprenait tout
quand je parlais
sa voix se perd dans un hurlement général
même le bûcheron
on ne l’aurait jamais dit
un vieil homme penché
serre sa hache contre sa poitrine
— toute la vie elle était à moi
maintenant aussi elle sera à moi
elle m’a nourri là -bas
va me nourrir ici
personne n’a le droit
— dit-il –
je ne la rendrai pas
ceux qui comme il semble
sans peine se sont soumis aux ordres
marchent en baissant la tête en signe de conciliation
mais dans leur poings serrés ils cachent
des bouts des lettres des rubans des cheveux coupés
et des photographies
qui comme ils le croient naïvement
ne leur seront pas enlevés
voici l’image qu’ils donnent
un moment avant la séparation définitive
grinçant des dents
et chantant des psaumes.
L’AUDITION DE L’ANGE
Quand il se présente devant eux
dans l’ombre de la suspicion
il est encore tout entier
de matière lumineuse
les éons de ses cheveux
sont attachés en chignon
de l’innocence
après la première question
ses joues se remplissent de sang
les instruments et l’interrogatoire
font circuler son sang
par le fer le roseau
le feu libre
on détermine les frontières de son corps
un coup dans le dos
fixe la colonne vertébrale
entre une flaque et un nuage
après quelques nuits
l’œuvre est finie
sa gorge en cuir
est pleine de l’accord gluant
comme il est beau le moment
où il tombe à genoux
incarné en faute
imprégné de sens
sa langue balance
entre ses dents cassées
et l’aveu
on le suspend la tête en bas
des cheveux de l’ange
coulent des gouttes de cire
qui créent par terre
un simple présage.
UNE OREILLE ROSE
je pensais
je la connais pourtant bien
tant d’années qu’on vit ensemble
je connais
la tête d’oiseau
les épaules blanches
et le ventre
et puis une fois
un soir d’hiver
elle s’est assise près de moi
et à la lumière d’une lampe
venant de derrière
j’ai vu une oreille rose
un drôle de pétale de peau
un coquillage avec du sang vivant
à l’intérieur
je n’ai rien dit alors —
ce serait bien d’écrire
un poème sur l’oreille rose
mais pas pour qu’ils disent
qu’est-ce que c’est que ce sujet
il se fait passer pour un original
que personne même ne sourie
qu’ils comprennent que j’annonce
un secret
je n’ai rien dit alors
mais la nuit quand nous étions allongés ensemble
j’ai savouré délicatement
le goût exotique
de l’oreille rose
LA LANGUE
Sans faire attention, j’ai franchi la frontière de ses dents et j’ai avalé sa langue mouvante. Elle vit maintenant en moi comme un petit poisson japonais. Elle se frotte contre mon cœur et mon diaphragme, comme contre les parois d’un aquarium. Elle fait monter de la poussière du fond.
Celle, que j’ai privée de sa voix, me fixe avec de grands yeux et attend la parole.
Mais moi, je ne sais pas en quelle langue m’adresser à elle, celle que j’ai volée ou celle qui fond dans la bouche du trop-plein de la lourde bonté.
SPRAWOZDANIE Z RAJU
W raju tydzień pracy trwa trzydzieści godzin
pensje są wyższe ceny stale zniżkują
praca fizyczna nie męczy (wskutek mniejszego przyciągania)
rÄ…banie drzewa to tyle co pisanie na maszynie
ustrόj społeczny jest trwały a rządy rozumne
naprawdę w raju jest lepiej niż w jakimkolwiek kraju
Na początku miało być inaczej –
świetliste kręgi chόry i stopnie abstrakcji
ale nie udało się oddzielić dokładnie
ciała od duszy i przychodziła tutaj
z kroplą sadła nitką mięśni
trzeba było wyciągnąć wnioski
zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny
jeszcze jedno odstępstwo od doktryny ostatnie odstępstwo
tylko Jan to przewidział : zmartwychwstaniecie ciałem
Boga oglÄ…dajÄ… nieliczni
jest tylko dla tych z czystej pneumy
reszta słucha komunikatόw o cudach i potopach
z czasem wszyscy będą oglądali Boga
kiedy to nastÄ…pi nikt nie wie
Na razie w sobotę o dwunastej w południe
syreny ryczą słodko
i z fabryk wychodzÄ… niebiescy proletariusze
pod pachą niosą niezgrabnie swe skrzydła jak skrzypce
U WRÓT DOLINY
Po deszczu gwiazd
na łące popiołόw
zebrali się wszyscy pod strażą aniołόw
z ocalałego wzgόrza
można objąć okiem
całe beczące stado dwunogόw
naprawdÄ™ jest ich niewielu
doliczajÄ…c nawet tych ktÏŒrzy przyjdÄ…
z kronik bajek i żywotόw świętych
ale dość tych rozważań przenieśmy się wzrokiem
do gardła doliny z ktόrego dobywa się krzyk
po świście eksplozji
po świście ciszy
ten głos bije jak źrόdło żywej wody
jest to jak nam wyjaśniają
krzyk matek od ktόrych odłączają dzieci
gdyż jak się okazuje
będziemy zbawieni pojedynczo
aniołowie strόże są bezwzględni
i trzeba przyznać mają ciężką robotę
ona prosi
schowaj mnie w oku
w dłoni w ramionach
zawsze byliśmy razem
nie możesz mnie teraz opuścić
kiedy umarłam i potrzebuję czułości
starszy anioł
z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie
staruszka niesie
zwłoki kanarka
(wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
był taki miły – mόwi z płaczem –
wszystko rozumiał
kiedy powiedziałam
głos jej ginie wśrόd ogόlnego wrzasku
nawet drwal
ktόrego trudno posądzić o takie rzeczy
stare zgarbione chłopisko
przyciska siekierÄ™ do piersi
całe życie była moja
teraz też będzie moja
żywiła mnie tam
wyżywi tu
nikt nie ma prawa
powiada –
nie oddam
ci ktÏŒrzy jak siÄ™ zdaje
bez bÏŒlu poddali siÄ™ rozkazom
idą spuściwszy głowy na znak pojednania
ale w zaciśniętych pięściach chowają
strzępy listόw wstążki włosy ucięte
i fotografie
ktÏŒre jak sÄ…dzÄ… naiwnie
nie zostanÄ… im odebrane
tak to oni wyglÄ…dajÄ… na moment
przed ostatecznym podziałem
na zgrzytających zębami
i śpiewających psalmy
Przesłuchanie anioła
Kiedy staje przed nimi
w cieniu podejrzenia
jest jeszcze cały
z materii światła
eony jego włosόw
spięte są w pukiel
niewinności
po pierwszym pytaniu
policzki nabiegajÄ… krwiÄ…
krew rozprowadzajÄ…
narzędzia i interrogacja
żelazem trzciną
wolnym ogniem
określa się granice jego ciała
uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
między kałużą a obłokiem
po kilku nocach
dzieło jest skończone
skόrzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody
jakże piękna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winÄ™
nasycony treścią
język waha się
między wybitymi zębami
a wyznaniem
wieszają go głową w dόł
z włosόw anioła
ściekają krople wosku
tworzą na podłodze
prostÄ… przepowiedniÄ™
Rόżowe ucho
Myślałem
znam ją przecież dobrze
tyle lat żyjemy razem
znam
ptasią głowę
białe ramiona
i brzuch
aż pewnego razu
w zimowy wieczÏŒr
usiadła przy mnie
i w świetle lampy
padającym z tyłu
ujrzałem rόżowe ucho
śmieszny płatek skόry
muszla z żyjącą krwią
w środku
nic wtedy nie powiedziałem –
dobrze byłoby napisać
wiersz o rόżowym uchu
ale nie taki żeby powiedzieli
też sobie temat wybrał
pozuje na oryginała
żeby nawet nikt się nie uśmiechnął
żeby zrozumieli że ogłaszam
tajemnicÄ™
nic wtedy nie powiedziałem
ale nocą kiedy leżeliśmy razem
delikatnie prÏŒbowalem
egzotyczny smak
rόżowego ucha
Język
Nieopatrznie przekroczyłem granicę zębόw i połknąłem jej ruchliwy język. Żyje teraz we mnie jak japońska rybka. Ociera się o serce i przeponę jak o ściany akwarium. Unosi pył z dna.
Ta, ktόrą pozbawiłem głosu, wpatruje się we mnie dużymi oczyma i czeka na słowo.
Ale ja nie wiem, ktόrym językiem przemόwić do niej – czy zrabowanym, czy tym, ktόry roztapia się w ustach od nadmiaru ciężkiej dobroci.
Zbigniew Herbert (1924-1998) est une figure majeure dans le paysage de la poésie polonaise du XXe siècle. Né en 1924 à Lviv (aujourd’hui Ukraine), il débute tardivement en 1956 au sein d’une génération de poètes plus jeunes. Ce décalage temporaire est dà » à la résonance politique de ses poèmes : l’année de la publication de son premier recueil est aussi celle de l’adoucissement relatif du système totalitaire en Pologne, et avec lui du dégrèvement de la censure. Il écrit tout au long de sa vie : le dernier volume de ses poèmes paraît en 1998, quelques mois avant sa mort.
Observateur vigilant de la réalité polonaise d’après-guerre, explorateur barbare du jardin interdit de la culture européenne, il construit son œuvre autour de très nombreux thèmes réunis par un regard ironique. En effet, l’ironie, omniprésente dans la poésie de Herbert, est devenue un trait caractéristique de son écriture. Le détournement perfide du domaine de l’idéal et sa transformation en régime totalitaire compromettent le sens initial de la notion d’utopie : le poète fuit la tentation utopique par la voie de l’ironie. Et si, lorsqu’il se sent héritier de la culture européenne, l’utopie attire le poète, la distance ironique l’empêche d’affirmer librement cette attirance.
Nous présentons cinq poèmes inédits en français, où ce principe ironique est magistralement appliqué. Les trois premiers marient d’une façon inattendue l’univers biblique à celui de la réalité socialiste en Pologne. Les deux suivants sont de rares exemples de poèmes érotiques dans l’œuvre de Zbigniew Herbert.
Merci à Dominika Waszkiewicz de sa relecture.